
Zbiornik, nad którego brzegami wciąż widać wielu wąsatych i pozbawionych tej ozdoby twarzy wędkarzy, jest niestety skazany na ekologiczną klęskę. Jedyną, do niedawna realną szansą, byłoby zasypanie zbiornika i rekultywacja terenu wzorem tych, jakie przywracano środowisku, zasypując wysypiska miejskie. I w niezaakceptowanych jeszcze, stąd i nieznanych gawiedzi planach, zalew miał zostać zrównany z ziemią już na początku 2014 roku. Pieniądze na ten cel, konieczny, lecz i smucący, miały pochodzić z funduszy unijnych. Na szczęście okazało się jednak, że istnieje szansa, aby zalew pozostał akwenem, a nie porośniętą chwastami łąką. Ratunkiem okazałą się sama natura. Choć naturze w tychże działaniach pomagać mają ludzie wietrzący wszędzie, w każdej niszy, zarobek.
Przedsiębiorczymi ludźmi okazali się biznesmeni powiązani z rządem jednego z azjatyckich krajów. Aby nieco przybliżyć i zaciekawić naszych czytelników, warto wskazać trop. To wielka i zanieczyszczona, cuchnąca wręcz rzeka, zwana Mekongiem. W delcie tejże od kilkunastu lat prowadzone są hodowle, ogromne i niezmiernie zyskowne, popularnej i w Polsce ryby. Ryby uznawanej przez wielu za morską. Miłośnikom Monty Pythona dodamy, że nie chodzi o Wandę. Tą rybą, która doskonale zaadaptowała się do zanieczyszczonego chemikaliami i ściekami komunalnymi środowiska, jest panga. I hodowla tej niby morskiej ryby ma uratować nasz zalew.
Jeden z zaufanych mieszkańców Pęcic Małych, często goszczący w jednej z azjatyckich restauracji w pobliskim Pruszkowie, dotarł do osób, które chcą ten śmiały plan wcielić w życie. Jako że panga jest rybą, która nie tylko doskonale czuje się w zanieczyszczonej wodzie, do tego odpowiednio ją filtrując, ale i szybko rośnie, to pierwsze pangi z naszego zalewu mają pojawić się w sklepach już pod koniec wiosny przyszłego roku. Przedsiębiorczy biznesmeni z Hanoi chcą także zacząć zarabiać na wędkarzach, jacy wciąż chętnie moczą kije, licząc na pokaźny połów i stąd też zamierzają stworzyć łowisko zamknięte. Na razie nie wiadomo, czy pangę łatwiej złowić na błystkę wahadłową czy może na rosówkę.
Nowe, komercyjne i rybackie wcielenie zalewu jeszcze nie jest w stu procentach pewne. Przedsiębiorczy Azjaci borykają się z poważnymi utrudnieniami ze strony wszelkiej maści biurokratów, ale także miłośników przyrody, którzy obawiają się, że ryba z Mekongu stanie się kolejnym gatunkiem inwazyjnym. Nowe zagospodarowanie zalewu nie podoba się również miejscowym nacjonalistom. Pewnie więc nieco czasu minie, zanim komorowsko-pęcicka panga będzie skwierczeć na naszych patelniach.
GAŚ, 10 VII 2013